W moim domu działy się dziwne rzeczy... najpierw koń ze skrzydłami, potem czarodziej...
Zaczęło się to kiedy przyszedł do mnie czarodziej. Zwał się Gandalf.
-Czy pójdziesz [z nami] odzyskać Samotną Górę, teraz zwie się to miejsce pustkowiem Smauga?-powiedział-Jednym słowem, przygodę?
-Oczywiście, że nie...-powiedziałem ze zdziwieniem.
Wieczorem (przy kolacji) usłyszałem pukanie do drzwi. Był to Gandalf z jakimiś krasnoludami. Zaczęli się dobierać do mojej spiżarni. Schowałem jedną bułkę za plecy (teraz tylko to zostało). Ledwo co ich zacząłem uspokajać, to rozległ się dzwonek do drzwi, były to następne krasnoludy. Zabierali bardzo kosztowne rzeczy i stare rzeczy, używając ich do swojego, własnego użytku.
-Jeden krasnolud się spóźnia...-odparł Gandalf.
W tej chwili rozległo się pukanie do drzwi. To był on. Po posiłku rozmawiali, a po tej rozmowie dali mi umowę. Ledwo co przeczytałem ją, poczęli rzucać nimi. Myślałem że je potłuką, ale umyli i włożyli z powrotem do szafek.
Nie byłem zgodny co do umowy. Przysiadłem na fotelu i długo siedziałem. Przyszedł do mnie Gandalf.
-I co?-odparł-Będziesz naszym włamywaczem?
-Muszę spokojnie posiedzieć-powiedziałem
-Już za długo spokojnie siedzisz...-odpowiedział-musimy przenocować, zastanów się do jutra.
Następnego dnia rano
Gandalf i pochód krasnoludzki wyruszyli niedawno, więc pognałem co sił z bagażem. Gandalfowi rzucono sakwę złota
-Co wy robicie?
-Zakładaliśmy się czy przyjdziesz-odpowiedział Gandalf-Wsiadaj na konia!
-Nie, nadążę za wami.
-Nie ma mowy! Wsiadaj! Dać mu konia!-powiedziały jakieś krasnoludy.
<Kto dokończy? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz